13.12.2013

ach, cóż za dzień

... był wczoraj. Przywitał mnie Daniem Głównym kapitalnej fotki Rafała na Variarcie i wiedziałem, że będzie to dobry dzień. Przed 11-tą dotarło do mnie, że mamy czwartek- nie piątek, jak myślałem. Dzień do przodu. Potem odzyskałem moje rękawiczki, które, jak myślałem, bezpowrotnie mi zginęły. Na dodatek okazało się, że mam rękawiczki czarne, nie ciemnobrązowe (jak myślałem) i, jak ulał, pasują do mojej tzw. jesionki. O niej myślałem (ze wzruszeniem- wiele razem przeszliśmy), że ktoś mi ją wyniósł lub schował, ale znalazłem ją w stercie ciuchów w piwnicy. Później sympatyczny wyjazd (molo w Brzeźnie nie ucierpiało, choć już myślałem...) i nocny powrót, pustymi drogami, z mruczącą trójką i pożyczoną książką. Tak myślałem, lecz przed kilkoma minutami przeczytałem maila, że śpiewnik Osieckiej dostałem w prezencie i jest mój. Po tylu wrażeniach dzisiaj, chyba, odetchnę- może nie będę myślał... Tylko, tak się zastanawiam, gdzie jest mój kapelusz? Ja dobrze pamiętam, i myślę ...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.